Hej. :) Dziś czas na recenzję moich perełek. Kupione dawno temu na jakiejś wyprzedaży w Naturze. Przetestowane od A do Z. :D
Zacznijmy od rozświetlaczy. Uwielbiam hardkorowe rozświetlenie, a one dają magiczną taflę połysku. Są już produktami kultowymi szczególnie starszy brat o nazwie Princess Dream, który daje ciepły złoty blask. Mi bardziej spodobał się beżowy, neutralny odcień o nazwie Sparkling Beige, Zawiera bardzo delikatną nutę różu, ale nie odcina się od ciepłych karnacji. Są bardzo wydajne, wypiekane i żeby je zużyć trzeba naprawdę się postarać (ale nadal nie wierzę w taką możliwość, chyba, że jest się wizażystą) Opakowanie standardowe, ładne, plastikowe, przezroczyste no i cena... Kosztują po 16zł w cenie standardowej a na przecenie już w ogóle kosztują śmieszne pieniądze. Uwielbiam te rozświetlacze, są jednymi z lepszych jakie mam.
Brązer posiada bardzo ciekawą konsystencję. Bałam się go użyć bo nie jest matowy i myślałam, że będzie wyglądał jak brud. I tu się zaskoczyłam. Wygląda zdrowo, daje wykończenie lekko satynowe. Jakby nasza twarz była taka wykonturowana naturalnie. ;) Nie ma żadnych drobin, pięknie można stopniować nim efekt. Chłodny kolorek, tak samo wypiekany, tani.. Czego chcieć więcej?...
Duo brązera z różem podoba mi się mniej. Kosmetyk jest jedwabisty w dotyku, konsystencja delikatnie kremowa, bez drobin, matowa. Róż jest śliczny, delikatny dziewczęcy kolorek, czasami po niego sięgam. Natomiast zawiódł mnie trochę brązer. Nie mam nic przeciwko ciepłym odcieniom do opalania twarzy, ale ten jest zbyt ciepły, podchodzi wręcz pod rudy, i sam nie wygląda dobrze. Czasami stosowałam go pod chłodniejsze brązery i wyglądał trochę lepiej.
Także jak jesteście w naturze brązer i rozświetlacze pakujcie do koszyka bez wahania. :)
Rozświetlacz Sparkling Beige i puder brązujący to moi ulubieńcy. Kocham te kosmetyki i bez wahania polecam. :) Princess Dream też jest bardzo ładny, ale bliższy mojemu sercu jest ten drugi. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz