czwartek, 29 grudnia 2016

TUTORIAL: makijaż w kolorze marsali

Hej. :D Dawno nie było żadnego tutorialu. :P Czas coś dodać.. Moje małe cudo. Sama jestem z niego dumna.. Makijaż jest dość prosty i powstał w sumie tak o w trakcie, bo nie miałam żadnej strategii na niego. Po prostu musiałam przetestować parę palet, które ostatnio kupiłam. :D No i wyszło jak wyszło... 

DUŻE PRZED


Zaczęłam od nałożenia korektora z Catrice jako bazy oraz aplikacji matowego beżowego cienia pod łuki brwiowe i na załamanie.


Potem w ruch poszła paleta z Glam-shopu i cień blada brzoskwinia na całe załamanie i delikatnie powyżej..


Teraz pogłębiłam załamanie dodając cień winny!!! z tej samej palety.


No i czas na coca-cole. Ją staram się najbardziej koncentrować w zewnętrznej części załamania, żeby tam kolor był najciemniejszy.


Przeciągam ten sam cień w kącik oka, makijaż powoli zaczyna wyglądać coraz lepiej. :P


Teraz w ruch rusza paleta Morphe 35F (która przy okazji jest dostępna na stronie, klikajcie i kupujcie póki jest!) i taki śliczny metaliczny cień, na ruchomą część powieki. Niestety cienie z tych palet nie mają nazw, więc nie powiem Wam jak on się nazywa.


Przyciemniam kącik ciemnym fioletem z tej samej palety.


No i teraz stwierdziłam, że dodam coś zimnego i bardzo jasnego dla kontrastu, w wewnętrznym kąciku więc nałożyłam taki mroźny cień z tej samej palety. Na niego dodałam jeszcze trochę pigmentu 503 z KOBO.


Teraz nakładam klej z Kryolanu do brokatu.


I kameleon z Glazela bodajże trzeci od dołu.


Teraz czyszczę okolice pod brwiami białym matowym cieniem z My Secret.


Zaznaczam linię rzęs czarnym matowym cieniem z My Secret.


Teraz czas na dolną powiekę. Tutaj łączę makijaż w całość i lecę z coca-colą do mniej więcej połowy powieki.


Stwierdziłam, że jak nie dodam czegoś ciepłego do tego makijażu to nie będę sobą. Więc dodałam dwa cienie z palety Morphe 35f, ładny cień rose gold i żywe żółte złoto.


NO I PO..
Pomalowałam jeszcze brewki i rzęsy. I wszystko prezentuje się właśnie tak...




                               


Pełna lista kosmetyków użytych do tego makijażu znajduje się na moim FanPage'u post .
Zapraszam do odwiedzania. ;)

niedziela, 18 grudnia 2016

Recenzja: kosmetyki Makeup Revolution, paleta do konturowania, korektor, puder

Hej. :D 
Dziś Przychodzę z recenzją kosmetyków Makeup Revolution. 
Paleta do konturowania jest nowością. Moja jest w odcieniu fair, zawiera 3 brązery w dość ciemnych odcieniach. Można znaleźć tu ciepły, zimny i neutralny odcień. Podoba mi się, że jest dodany żółty puder, można go mieszać z innymi lub używać pod oczy. Paleta zawiera także biały, zimny rozświetlacz i trzy łososiowe pudry. Są bardzo jedwabiste, dają satynowe wykończenie, dość dobrze się blendują. Fajnie, że firma pomyślała także nad kremowymi wersjami tych palet. Uważam, że jest dość fajna, natomiast trochę mało funkcjonalna. Nie używam łososiowych odcieni ani tego bardzo zimnego rozświetlacza, bo takiego niestety nie lubię. Pomimo iż nazywa się FAIR jest wciąż ciemna i dla osób bladych raczej się nie nada. Nawet dla mnie jest dość ciemna i mieszam ją z innymi brązerami. Opakowanie jest dość słabe i jak na Makeup Revolution jest dość droga kosztuje ok. 40-50 zł. Swoją kupiłam stacjonarnie. Dałabym takie mocne 3-4. :P
Korektor pomimo cudownego żółtego odcienia jest beznadziejny. Nic mnie tak ostatnio nie rozczarowało jak on. Z nim nie da rady pracować. Rozwarstwia się, schodzi ze skóry, robi jakąś dziwną skorupę. Nie mam pojęcia co jest z nim nie tak. Próbowałam aplikacji na wszelkie możliwe sposoby i zawsze kończyło się na tym, że musiałam go ścierać. Bubel wszech czasów. 
Puder Pressed Powder w odcieniu translucent jest cudowany. Idealny pod oczy. Daje delikatny kolor,  satynowe wykończenie, jest bardzo jedwabisty. Do tego ma super opakowanie, które się rozsuwa. Posiada tajemną kieszonkę na puszek i lusterko z tyłu opakowania. Idealny do podróży, torebki. Mocne 6. :D




czwartek, 15 grudnia 2016

Recenzja: Lovely K lips Pink Posion

Hej. :) Musiałam skusić się na tą pomadkę. Po prostu musiałam. :D Więc zapraszam na jej recenzje...


Zdania na jej temat są bardzo podzielone. Lovely bardzo długo reklamowały ten set. K lips jest dobrą "imitacją" pomadki Kylie, której niestety, nie miałam okazji przetestować. Są bardzo drogie, a do tego trudno dostępne. Linia pomadek od Lovely, jest strasznie popularna. Rzadko kiedy można dorwać wszystkie kolory, nie mówiąc nic o testerach. Postanowiłam sprawdzić z czym mamy doczynienia.. Dość długo już ją mam, dobrze przetestowałam.


Zestaw zawiera konturówkę oraz pomadkę matową w płynie. Konturówka jest bardzo miękka, kremowa, dobrze się temperuje, rozprowadza na ustach i pasuje do pomadki, choć jest od niej troszeczkę cieplejsza.
Pomadka jest w konsystencji inna, od wszystkich, które do tej pory miałam. Jest dość wodnista, średnio-dobrze napigmenowan, zazwyczaj nakładam dwie warsty. Zasycha po dość długim czasie, ale niestety dość szybko się zjada i trzeba ją poprawiać. Nie wytrzymuje testu z jedzeniem, ani piciem. 


Kolor i opakowanie jest bardzo fajne. Na korzyść zestawu na pewno wpływa cena bo kosztuje ok. 20zł i jest dostępna w Rossmannie. Niestety ciężko jest je kupić, bo ze względu na panującą modę na zaschnięty mat na ustach, jest strasznie okupowana. Gama kolorów jest zaskakująco ładna, ciekawa. Brązy, zgaszone róże. Warto się za nimi rozejrzeć.





 

Podsumowując..
Uważam, że pomadka jest warta wypróbowania, ale nie jest produktem najwyższej jakości. Bardzo się zjada, jednak przy takim kolorze jak mój nie jest to widoczne na pierwszy rzut oka, bo pomadka jest w kolorze podobnym do moich ust. Poza tym nie na każdą okazję, jest potrzebna supertrwałość. :) 




środa, 14 grudnia 2016

UWAGA! Jasny komunikat.

Raz na jakiś czas musi być jakiś post z moimi przemyśleniami... Założenia tego bloga są bardzo jasne. Przekazać wiedzę, pomysły, zainspirować.. Jak mi się coś nie podoba, to po prostu na to nie patrzę, nie komentuję, nie rzucam zawiścią. BO PO CO? Czy my jesteśmy dorośli? Nie potrafię tego zrozumieć, chociażbym chciała. Nigdzie nie piszę, czy jest mi aktualnie bardzo dobrze, czy mam swoje problemy, jak sobie z nimi radzę. Cenię swoją prywatność, ale staram się być otwarta. Więc PROSZĘ wyjdź jeśli to co robię, jak wyglądam, jak się zachowuje Ci nie odpowiada. I mi będzie milej i każdemu z Was. Nie cierpię i nie potrafię zrozumieć ludzi ograniczonych, kierujących się stereotypami. Nie szukam rozgłosu, ani fałszerzy, który hańbią mój czas, moją pracę. Chcę pomagać, dawać rady na tyle ile jestem w stanie. Przeszłam bardzo dużo i mogę policzyć na palcach u jednej ręki, kto tak naprawdę był wtedy kiedy było trzeba, kto mnie zna, naprawdę mnie zna... I kto był zawsze. ALE.. Zawsze znajdzie się jakaś osoba, która ma najwięcej do powiedzenia, chociaż jak trzeba było siedziała cicho.. Robię to co lubię.. Zdjęcia, recenzje, makijaże. Jeśli sprawia mi to przyjemność, dlaczego ma mi to ktoś odbierać? Proste pytanie, ale odpowiedzi bym nie usłyszała. Jeśli ktoś wkłada w coś co lubi, dużo pracy, czasu i serca.. Po co do diaska to niszczyć? Czy to sprawia wielką przyjemność?? Buduję grupę osób, które tu są bo mi ufają, moim słowom. Więc po co miałabym kogokolwiek okłamywać, poniewierać, tłamsić, za to co robi, czego nie robi, jak to robi.. Nie jestem taka, wolę powiedzieć co jest nie tak, jeśli ktoś sobie tego życzy.. Najgorsze co może być to spotkać się z falą krytyki, od ludzi, którzy nie mają w tym fachu, nie lubią tego, ani się tym nie interesują. To ma dla mnie takie znaczenie co nic.. Jest żałosne, śmieszne i sprawia, że nie mogę pojąć tego świata coraz bardziej.. Po co tu są takie osoby? Ani ja ich tu nie chcę, ani osoby czytające bloga z chęcią. Cieszę się, że nie muszę żyć w obłudzie, kłamstwie. Podjęłam decyzję, która zmieniła moje życie od a do z. To ja mam się czuć z tym dobrze, ponosić za to odpowiedzialność, czuć się szczęśliwa. I nic nikomu do tego..Tak naprawdę wszystko umocniło mnie w przekonaniu, że z rodziną dobrze tylko na zdjęciu. Nigdy nie miałam od nikogo wsparcia, pomocy. Więcej dostałam od obcych, którzy nie byli obojętni na moją krzywdę. Wiem, że przez to wszystko nie mam łatwego charakteru, mam swoje zdanie. Ale liczę się z innymi.. Oddałabym wszystko za tych, którzy mnie wspierali. Pisząc bloga sprawiam niejako, że jestem osobą publiczną. Nie bez powodu. Chcę szerzyć dobro, rozmawiać o życiu, problemach, szczęściu, wartościach w życiu. Nawet zdjęcia do tego posta nie są bez powodu. To najszczersze spojrzenie jakie kiedykolwiek widziałam. Zniknęła bez śladu, bez pożegnania.. Została mi nagle odebrana. Tęsknię za tym spojrzeniem.







niedziela, 11 grudnia 2016

Recenzja: Kosmetyki firmy KOBO

Hej. ;) Jakiś czas temu uzbierało mi się parę kosmetyków firmy KOBO, które chciałabym zrecenzować. Bardzo lubię tą markę, bo uważam, że ma naprawdę dobrej jakości produkty. Chociaż tym razem zdarzyły się też buble.. 


Cienie.. To zdecydowanie moi ulubieńcy, perełki.. Uwielbiam ich pigmentację, różnorodność kolorów, pracę z nimi. Super się rozcierają, mają różne wykończenia. Matowe, perłowe/ metaliczne, matowe z subtelnymi drobinami. Od lewej
215- delikatny rozświetlający cielisty cień
208- super napigmentowany, mocno błyszczący cień, bardzo specyfistyczna konsystencja, lepiej nakładać go palcem, zyskuje na przyczepności
116- matowy zimny brąz
115- matowy brąz z delikatnymi drobinami, ma w sobie nutę następnego koloru, czyli..
114- kolejny brąz z ultra delikatnymi drobinkami, śliczny zgaszony śliwkowy kolor
128- kruczo czarny matowy
Inne kolory cieni z KOBO znajdziecie w tym poście
Bardzo bardzo je lubię i polecam. ^^



Kolejny produkt to pomadki MATTE LIQUID LIPSTICK w ślicznych kolorach, czyli 405 passiflora tea oraz 401 cranberry meringue. Myślałam, że będzie to moje udane odkrycie, ale jednak się zawiodłam. Pomadki nie są w żaden sposób ani trochę matowe, nawet po odciśnięciu nadmiaru. Są bardzo delikatne i bardzo nietrwałe. Szybko znikają z ust, mają mokrą konsystencję, bardzo się błyszczą. Bardzo duży zawód, rozczarowanie, bubel.



Kolejna pomadka kobo MATTE LIPS tym razem w formie klasycznej pomadki, w kolorze 412. Bubel. Bardzo duży bubel. Pomimo, że ta pomadka jest matowa, jest bardzo tępa, ciężko równomiernie pokryć nią usta, robi dziwne plamy i sprawia wrażenie, że maluję usta kredką świecową a nie pomadką do ust... Bardzo duży zawód.



Seria Fashion Color wypadła o wiele lepiej. Mój kolor to 114, trochę inny niż wszystkie jakie mam. Jest bardzo miła, dość przyjemnie pachnie, bardzo kremowa, ładne wykończenie, pigment pomadki wpija się w usta. Jest dość trwała.



Pigmenty KOBO nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Kolory są boskie. Mieszam odrobinę z Duraline na wieczku i wtedy nakładam na powieki. Robią efekt wow. Nie do końca wiem jak nakładać kobaltowy(408), ponieważ po dodaniu Duraline zmienia swój kolor bardzo znacząco i jako jedyny jest matowy. Złoty (507) oraz srebrny (503) działają bez zarzutu. Są bardzo dokładnie zmielone. Na ręku są nałożone na sucho.



Baza jest bardzo fajna, przezroczysta, silikonowa. Naprawdę sprawia, że twarz jest gładka, matowa nie do końca. Wygląda raczej zdrowo.


Fixer to mój absolutny ulubieniec. Trzyma  makijaż w ryzach bardzo długi czas. Nie wolno z nim przesadzić, im więcej tym bardziej ściąga i wysusza skórę.. Jednocześnie matuje i pozwala się cieszyć pięknym makijażem całą noc.


KOBO pudry do konturowania
Matowy brązujący w odcieniu Sahara Sand jest już bardzo rozsławiony. Jest bardzo miękki, matowy w jasnym neutralnym odcieniu. Najlepiej więc pasuje bladziochom, chociaż i na mnie wygląda dobrze. Super się rozciera, dobrze wygląda, być może delikatnie w ciągu dnia znika ze skóry.
Drugi to Higlighter Powder i tu mam z nim problem, bo na opakowaniu jest napisane, że jest to puder rozświetlający do całej twarzy. Jednak jest zbyt błyszczący jako puder i bardzo delikatny jak na rozświetlacz. Ma kolor żółtego złota, bardzo zimnego. Nałożony pędzlem daje znikomy efekt. A ja niestety lubię rozświetlacze zdecydowanie, które robią spektakularny efekt.


Zestaw matowych cieni, to super opcja na makijaż dzienny jak i wieczorowy, klasyczny. Wszystkie cienie są matowe i bardzo dobrze napigmentowane. Lusterko super się sprawdza, lubię go używać. Cienie trochę się przemieszczają, są przyklejone na delikatny klej. Dla niektórych może być to plusem, bo łatwiej jest wyciągnąć je z opakowania. Paletka zawiera jasny beż, czarny, taupe, chłodny ciemny brąz i kolor, który ciężko opisać, a bardzo mnie uwiódł. Zrobiłam z nim wieczorowy makijaż i wyszło naprawdę spektakularnie.




Baza pod cienie ma super miękką, gładką konsystencję, specyficznie pachnie. Cienie dobrze się na niej trzymają. Podbija kolor cienia, przedłuża trwałość. Niestety zawiera delikatne połyskujące drobinki, które są jednak widoczne. Przebijają przez matowe cienie.



Korektor okazał się dobrym zakupem, Jest bardzo lekki, delikatnie kryjący, rozświetlający. Nie zbiera się w załamaniach. Sprawia, że skóra pod oczami wygląda ładnie i zdrowo. Mój kolor to odcień najjaśniejszy, czyli 101. Ma różowe tony.



Chciałam zrobić dużą, pomocną recenzję. Lubię bardzo kosmetyki KOBO, jednak znalazło się tu parę rzeczy, które mnie zawiodły. Mam nadzieję, że post się przyda. I jak zawsze do następnego wpisu. :)