Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Paleta cieni. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Paleta cieni. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 10 września 2018

Morphe Jaclyn Hill Palette

Hej, zapytałam Was na Instagramie co chcielibyście zobaczyć w następnym poście i niewielką ilością głosów wygrała recenzja tej palety. Paletę dorwałam w dość atrakcyjnej cenie. Kiedy była jej premiera w sieci wybuchł na nią szał, wszędzie była wyprzedana, a ludzie kupowali ją bez względu na cenę, która potrafiła dojść nawet do prawie 300zł.  Kupując ją na zagranicznych stronach na pewno sporo oszczędzimy. Zawsze można poczekać też na jakąś promocję..
Cieni mamy 35 (jak to standardowo w dużych paletach Morphe) z czego 18 ma wykończenie błyszczące, metaliczne i 17 matowych. Na opakowaniu z tyłu mamy umieszczone nazwy cieni. Paleta jest kartonowa, zamykana na magnes, co jest zdecydowanie plusem, bo poprzednie opakowania doprowadzały mnie do szału. Niestety karton w środku nie czyści się najlepiej, co widać. Starałam się umyć ją czym się da, nawet patyczkami kosmetycznymi, natomiast skutki oceńcie sami...
Bardzo podoba mi się kolorystyka tej palety, bo można nią zrobić w zasadzie wszystko. Brakuje mi jedynie matowego beżu. Poza tym mamy kolory przejściowe, chłodne, ciepłe, jasne, ciemne coś do rozświetlenia kącików, metaliczne cienie idealne na powiekę ruchomą. Jest też czarny i kilka szalonych kolorów akcentowych, dzięki którym możemy sprawić, że makijaż będzie ciekawszy. Paleta sprawdzi się do makijaży wieczorowych, kolorowych, dziennych, daje naprawdę wiele możliwości.
Natomiast mam spore, ALE do formulacji. Swatche nie wychodzą piękne, nie chcą sunąć po skórze, najlepiej jak nakładamy je na mokro, wtedy zyskują na błysku. Ale to nie problem, najważniejsze jest to jak cienie będą wyglądać na oczach. I tu trochę się zdziwiłam, bo znam już jakość Morphe a poprzednie palety miały cienie błyszczące mokre, miękkie i ultra mocno napigmentowane, nie było problemu ze swatchami ani pracą na oczach, błysk był oszałamiający... Te są baardzo sprasowane i mój sposób na nie to, po pierwsze nakładanie TYLKO folii na Nyx Glitter Primer, pędzlem syntetycznym, krótkim, bardzo sztywnym i zbitym, który tak jakby naruszy powierzchnię cienia w wyprasce. Jak już odpowiednio "zeskrobię" go, przyklejam na bazę i wygląda bardzo ładnie. Można też trochę zwilżyć pędzel, wtedy praca jest trochę łatwiejsza. Maty są poprawne, nie sypią się, pigmentacja jest w porządku, nie są najbardziej suche na świecie, ale zdecydowanie nie są też jedwabiste, miękkie. Bez problemu można je budować, blendować, łączyć ze sobą. Nie jest to moja ulubiona formuła, natomiast paleta w użytkowaniu nie sprawia mi żadnych problemów i ze względu na odcienie sięgam po nią, ale na pewno nie jest to produkt, który powalił mnie na kolana, szczególnie, że kosztuje nie mało. Ogólnie z Morphe bardziej lubię cienie błyszczące niż matowe, tak jak mówiłam matowe są poprawne, ale nie genialne.  Nie sięgam po nią nałogowo, nie żałuję zakupu, natomiast gdybym miała kupić ją drugi raz zastanowiłabym się czy na pewno jest mi tak potrzebna. 
Podsumowując w swojej kolekcji mam lepsze, ale i gorsze palety. Trzeba też pamiętać, że jej format jest duży i na wyjazdy raczej się nie nada, chyba, że macie tak ogromną kosmetyczkę. Komu mogę ją polecić? Osobom początkującym, ponieważ paleta oferuje spory przekrój kolorystyczny i jest w zupełności samowystarczalna. Maty są bezpieczne, a folie nałożone na bazę jak najbardziej dają radę. 
Macie tą paletkę? Lubicie? :)





Makijaż wykonany tą paletą :) więcej zdjęć znajdziecie Tu











niedziela, 15 października 2017

Juvia's The Zulu

O tych cieniach jest w internecie głośno.  Pewnie już nie raz słyszałyście o Juvia's. Chodzą pogłoski, że są to najbardziej napigmentowane cienie na świecie. Ja na pewno kupię więcej, bo podobno palety różnią się formułą pomiędzy sobą. Jestem ciekawa na pewno to sprawdzę. Ta paleta skusiła mnie swoją kolorystyką. Cudowne połączenie. Cienie są bardzo duże, podobne do Melkiora. Paleta kartonowa, zamykana na magnes, lekka, ma delikatnie holograficzne tło. Jej minusem jest to, że trzeba uważać na nią podczas przechowywania bo np. moje palety z Inglota w paru miejscach zrobiły na niej wgniecenia. Pigmentacja i nasycenie tych cieni ... Same widzicie. Praca z nimi jest przyjemna, sprawna i szybka. Wszystko ładnie się blenduje, a cienie nie tracą na intensywności nie zlewają się, pięknie się rozcierają. Nie ma problemu z budowaniem intensywności. Nie wiem do czego je porównać, bo od Morphe bardzo się różnią formułą. Morphe są bardziej mokre (te metaliczne cienie). Są warte wypróbowania to na pewno, jakość jest bardzo wysoka to czuć przy samej pracy z nimi. Wystarczy dotknięcie pędzlem i kolor jest od razu mocno nasycony, nie zauważyłam osypywania, trwałość i intensywność nie zmienia się w ciągu dnia. Paleta na 6+!
Nie będę się rozwodzić, po prostu nie jestem w stanie wymienić jakichkolwiek niedociągnięć. :)









niedziela, 24 września 2017

Affect Naturally Matt

Recenzja palety Affect do konturowania już się pojawiła, ciekawych odsyłam tu. A co myślę na temat palety do oczu? Jest to "dziecko" stworzone przez Karolinę Matraszek, zdolną wizażystkę ze znanej szkoły wizażowej Pro Makeup Academy. Paleta posiada 10 matowych, bardzo dobrze napigmentowanych cieni, które są gładkie, jedwabiste w dotyku. Lekkie kartonowe opakowanie zamykane na magnes. Przy dotyku pędzla delikatnie się pylą, ale dla mnie nie jest to żadna wada. Blendowanie, nakładanie koloru na kolor na 6+. Kolory nie znikają, nie trzeba wiele razy ich dokładać, nie osypują się podczas pracy a powiedziałabym, że wręcz one rozcierają się same. Moim zdaniem jest to taka totalnie podstawowa kolorystyka, basic każdego makijażu. Jedyne do czego mogę się przyczepić to brak beżowego cienia, takiego wiecie, bardziej użytecznego, bo jeden jest białawy a drugi kremowo-żółtawy i zamiast tych dwóch wolałabym porządny czarny i beżowy. Poza tym kolorystyka jest bardzo podstawowa, mamy tu neutralne, ciepłe i chłodne odcienie. Używam jej bardzo często, szczególnie dwóch brązów z górnego rzędu. Czy polecam? Jak najbardziej w moim kufrze, miejsce dla niej znajdzie się zawsze. Cena ok 100zł, czyli dużo nie odstaje od Zoevy, za to jakość naprawdę porządna. :)







wtorek, 25 kwietnia 2017

Recenzja: Glamshop Glambox Edycja I

Hej. :)  Hania wydała parę edycji limitowanych. To edycja I, która kolorystycznie przypadła mi do gustu najbardziej. Cienie Hani są produkowane w Polsce. Moim zdaniem na swatchach nie wypadają tak dobrze jak na oku. Paleta zawiera 12 cieni z czego 5  cieni matowych i 7 połyskujących o różnym stopniu błysku. Nazwy jak zawsze są pomysłowe. :) Zaczynając od góry, z lewej strony paleta posiada: jogurt (matowy beżowy cień), balerina (silnie połyskujący mroźny, zimny), lambada (połyskujący róż), blada brzoskwinia (delikatny matowy róż, idealny do tworzenia przejść), coca-cola (mój ulubieniec! matowy super mocno napigmentowany, ciemny oberżynowy odcień), jaś fasola (silnie połyskujący fioletowo-niebieski), bursztynek bursztynek ( cudowny pomarańczowo-żółty bardzo dobrze napigmentowany), cappuccino (neutralny zgaszony szaro-brązowy cień, idealny do budowania przejść, matowy), orzech kokosowy (połyskujący cień , podobny do jednego z Kobo ten jest jednak bardziej ciepły), pantofelek (śliczny różowo-srebrny duochrom), no i kolejna wisienka na torcie, czyli winny!! (który podbił cały yt, i serca wszystkich, którzy go używali, matowy, bardzo głęboki odcień ciemnego wina). 

Taka kolorystyka skradła moje serce do końca. Paleta kosztowała 150zł. Pojedyncze cienie w Glamshopie kosztują 12 zł czyli standardowa cena. Paletę możecie kupić odzielnie. Fajne jest to że wkłady można wymieniać. Ja te cienie bardzo lubię. Są przyjemne, szczególnie maty. Najczęściej używam: Jogurtu, Winnego, Bladej Brzoskwini, Coca-Coli, Cappucinna, Baleriny. :) Paleta jest tak skonstruowana, że każdy cień ze sobą ślicznie się komponuje, więc jest to ułatwieniem. Zdecydowanie jej plusem jest to, że wkłady możemy wymieniać sami, dowolnie komponować cienie. Kartonowe, lekkie opakowanie zamykane na magnes. Ja ją bardzo lubię, często używam, jestem z niej zadowolona. :) Dorzucam także zdjęcia makijaży z użyciem tej paletki. :) Nowe maty nieco różnią się od tych. Nowe są lepsze co nie oznacza, że te są złe. Różnią się konsystencją i pigmentacją. Tu możecie zobaczyć miodowy, księżyc na Marsie, rabarbar, wata cukrowa, dzika malina oraz róże, brązer, rozświetlacz z Glam- Shopu.
Zapraszam Was także do polubienia mojej stronki Angietworzy, oraz na Instagram gdzie wrzucam info o postach oraz makijaże. :)









wtorek, 17 stycznia 2017

Recenzja: Morphe 35OM

Jak mówiłam tak zrobiłam. :D Musiałam mieć kolejną paletę Morphe i na pewno skuszę się na inne modele. Tym razem padło na Morphe 35OM (color matte nature glow). Jest to paleta 35 samych matowych cieni. Tak jak pisałam w ostatnim poście klik klik matowe cienie Morphe nie są suche, tylko mięciutkie jak masełko i super się rozcierają. Mega trwałość, pigmentacja, wybór kolorystyczny, cena.. No cudo. Mój model jest wielofunkcyjny bo zawiera ciepłe, neutralne i zimne ciemne kolory. Można z nią stworzyć każdy możliwy makijaż, cienie nadają się także do malowania brwi dla brunetek jak i dla blondynek. Możemy znaleźć w niej ciepłe pomarańcze, bordo, czekoladowe, rude, szarawe brązy. Jedyną jej wkurzającą wadą, to to, że jest duża, nieforemna, i już musiałam ratować parę cieni, bo uległy rozpadzie.. Widać na niej każdy odcisk palca, a ja bardzo tego nie lubię.. Dodaję zdjęcie makijażu oka, prawie w pełni wykonany tą paletą. Cień na środkowej powiece pochodzi z palety Morphe 35F. Musicie mi wybaczyć te suche skórki, ale robię wszystko, żeby ich się pozbyć. Mam bardzo duży problem i nawet smarowanie oliwką nic nie daje. 
Podsumowując: ja cienie Morphe kocham, są najlepszymi jakie mam, i na pewno kupię ich więcej. :D 














niedziela, 1 stycznia 2017

RECENZJA: Morphe 35F- fall into frost palette




Hej. ;) Ta paleta to moje najukochańsze dziecko. Jest cudowna... Ta pigmentacja! Buty z nóg spadają! Moja paleta 35F zawiera prawie same cienie błyszczące, które przypominają folie. Dają efekt cudownego błysku. Są wyjątkowe w konsystencji, trzeba naprawdę źle je potraktować, żeby się osypały. Wystarczy je dotknąć by uzyskać pełne cudowne krycie. Najlepiej jest nakładać je palcem, wtedy zyskują na jeszcze większej pigmentacji i mają lepszą przyczepność. Dolny rządek to same maty (7). Nie są suchymi matami. Są gładkie, pięknie się blendują. Sama przyjemność pracy z nimi. Każdy odcień wygląda jeszcze piękniej na skórze niż w opakowaniu. Paleta jest zdecydowanie w moim guście bo przeważają w niej ciepłe tonacje. Różowe złota, burgundy, fiolety, ciepłe, zimne, neutralne brązy. Jedyne czego trochę mi brakuje to matowy cielisty cień i trochę więcej ciemniejszych brązów do modelowania oka. Szukałam palety wielofunkcyjnej, a dodatkowo chciałam przetestować matowe i metaliczne wykończenia.  Czekałam na tą paletę prawie dwa miesiące,  ponieważ jest niestety dostępna za granicą. W Polsce w ograniczonych ilościach można dostać ją na House of Beauty oraz Lipstick Freak. To była miłość od pierwszego dotknięcia. :D Każdy cień jest bez wyjątku napigmentowany tak samo.  Musiałam zamówić kolejną, bo inaczej nie byłabym sobą. Padło więc na paletę samych matowych cieni, czyli 35OM, którą niedługo także Wam pokażę. Uważam, że palety są warte każdej złotówki. Wbrew pozorom 150 zł za paletę 35 cieni, to nie jest dużo. Wychodzi ok. 5 zł za wkład. Zaskakująco dobrze jest dobrana kolorystyka, a oferta bogata i myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie. Niestety, albo stety zawiera Talc, co dla niektórych jest dość ważną informacją. Opakowanie jest plastikowe, nie za ciężkie, nie za lekkie, bardzo bardzo duże, są to największe palety w moim zbiorze. Nie podoba mi się to, że zostają na niej odciski palców. :P Bardzo mnie to irytuje, bo lubię porządek, czystość, solidne opakowania. Mogłyby być lepiej odznaczone, model palety, jej nazwa jest z tyłu, na malutkiej naklejce. Mając ich kilka może być problem ze znalezieniem odpowiedniej w toaletce. Są to może rzeczy mało istotne, ale wizażyści zwracają uwagę na takie detale. Na moim instagramie możecie zobaczyć filmik. Jak cienie prezentują się w świetle dziennym. W tym tutorialu też ich używałam link, Polecam gorąco przetestować! ^^ Zapraszam także na facebooka. :)
No i oczywiście szczęśliwego Nowego Roku, żeby był lepszym od poprzednika. :)