Pages

wtorek, 25 kwietnia 2017

Recenzja: Glamshop Glambox Edycja I

Hej. :)  Hania wydała parę edycji limitowanych. To edycja I, która kolorystycznie przypadła mi do gustu najbardziej. Cienie Hani są produkowane w Polsce. Moim zdaniem na swatchach nie wypadają tak dobrze jak na oku. Paleta zawiera 12 cieni z czego 5  cieni matowych i 7 połyskujących o różnym stopniu błysku. Nazwy jak zawsze są pomysłowe. :) Zaczynając od góry, z lewej strony paleta posiada: jogurt (matowy beżowy cień), balerina (silnie połyskujący mroźny, zimny), lambada (połyskujący róż), blada brzoskwinia (delikatny matowy róż, idealny do tworzenia przejść), coca-cola (mój ulubieniec! matowy super mocno napigmentowany, ciemny oberżynowy odcień), jaś fasola (silnie połyskujący fioletowo-niebieski), bursztynek bursztynek ( cudowny pomarańczowo-żółty bardzo dobrze napigmentowany), cappuccino (neutralny zgaszony szaro-brązowy cień, idealny do budowania przejść, matowy), orzech kokosowy (połyskujący cień , podobny do jednego z Kobo ten jest jednak bardziej ciepły), pantofelek (śliczny różowo-srebrny duochrom), no i kolejna wisienka na torcie, czyli winny!! (który podbił cały yt, i serca wszystkich, którzy go używali, matowy, bardzo głęboki odcień ciemnego wina). 

Taka kolorystyka skradła moje serce do końca. Paleta kosztowała 150zł. Pojedyncze cienie w Glamshopie kosztują 12 zł czyli standardowa cena. Paletę możecie kupić odzielnie. Fajne jest to że wkłady można wymieniać. Ja te cienie bardzo lubię. Są przyjemne, szczególnie maty. Najczęściej używam: Jogurtu, Winnego, Bladej Brzoskwini, Coca-Coli, Cappucinna, Baleriny. :) Paleta jest tak skonstruowana, że każdy cień ze sobą ślicznie się komponuje, więc jest to ułatwieniem. Zdecydowanie jej plusem jest to, że wkłady możemy wymieniać sami, dowolnie komponować cienie. Kartonowe, lekkie opakowanie zamykane na magnes. Ja ją bardzo lubię, często używam, jestem z niej zadowolona. :) Dorzucam także zdjęcia makijaży z użyciem tej paletki. :) Nowe maty nieco różnią się od tych. Nowe są lepsze co nie oznacza, że te są złe. Różnią się konsystencją i pigmentacją. Tu możecie zobaczyć miodowy, księżyc na Marsie, rabarbar, wata cukrowa, dzika malina oraz róże, brązer, rozświetlacz z Glam- Shopu.
Zapraszam Was także do polubienia mojej stronki Angietworzy, oraz na Instagram gdzie wrzucam info o postach oraz makijaże. :)









poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Recenzja: Inglot brązer 509, pomada do brwi 17

Hej. :) Ostatnio szukam, kupuję i testuję sporo brązerów, pod względem tonacji, konsystencji, ceny i wszystkich możliwych czynników. :D  Będąc w Inglocie nie mogłam się oprzeć. Wybór padł na numerek 509, który okazał się być cudowny, taki "mój". Jest to piękny nie za chłodny, nie za ciepły odcień. Konsystencja tego produktu jest bardzo fajna, a jego pigmentacja powalająca. Najbardziej napigmentowany brązer jaki miałam. Nie jest suchy, ale trzeba uważać z jego ilością. Przez cały dzień nic się z nim nie dzieje, nie traci na intensywności, nie ma żadnych drobin. Radzę nakładać go mniej. Kiedy trochę z nim zaszalałam używałam czystego pędzla do roztarcia, jest to dobry trik. Bardzo fajny produkt, używam ostatnio na codzień, jest moim ulubieńcem. :) Polecam zdecydowanie. :) 
Na zdjęciu widzicie i brązer i pomadę użytą w moim makijażu. :)
Pomada jest spoko jak najbardziej godna polecenia, ale jak za cenę ok 35-40 zł i za tą pojemność nie sądzę, że jest jakimś must have, bo jej o wiele tańszym i większym zamiennikiem jest freedom chocolatefreedom dark brown  oraz freedom medium brown. Te produkty mocno się nie różnią, może Inglot jest na początku bardziej mokry. Poza tym, podobnie z nimi się pracuje, przyjemnie suną po skórze, są mocno napigmentowane. Inglot ma także więcej odcieni, co jest na plus. Jeśli jednak znajdziecie swój kolor w ofercie Freedom nie ma nad czym się zastanawiać. :) Numer 17 jest jaśniejszy delikatnie od dark brown, który jest ciemnym brązem z obrobiną szarości. Wydaje mi się, że Inglot ma w sobie nutę czerwieni. Jak widzicie to duo współgra ze sobą idealnie. :) 





sobota, 22 kwietnia 2017

ALIEXPRESS: Jak płacić? Jak dodać do koszyka? rzęsy, zegarki, case, gadżety do paznokci, skarpetki, plastry

 Hej. :) Ostatnio często odwiedza mnie listonosz z takimi różnymi dziwactwami. ^^ 
   Przy okazji nowego posta chcę opowiedzieć wszystkim jak ja płacę za zakupy. Czasami do mnie piszecie, ja chętnie odpisuję. Płacę przez swoją kartę do banku/ kartę płatniczą (Master Card). Dodałam ją do swojego konta, wpisałam numer karty, datę (znajduje się z przodu karty mm/rr np. 04/12 oznacza miesiąc i dwie cyfry roku) oraz dodatkowy kod z tyłu karty tzn CVV2. Za każdym razem jak dodaję przedmioty do koszyka, klikam te, które kupuję, klikam kup, potem zapłać teraz i pieniądze są automatycznie pobierane z konta.
Jeśli dodaję np. dwa pyłki na tej samej aukcji u jednego sprzedawcy, klikam wybór kolorów, jedna sztuka, dany kolor, dodaj do koszyka i tak z następnymi kolorami. ;) 


Rzęsy są wygodne, na cienkim przezroczystym pasku, włoski nie są  plastikowe, dość długie. Ich minusem jest to, że są raczej "na raz". Kiedy próbowałam delikatnie odkleić pierwszą rzęsę od pudełka niestety porwały się i trafiły do kosza. Następne były lepsze.
cena: 1,88$
link
ocena: 9/10


Tak prezentują się na oku. ;)


Osłonki pomagające przy makijażu oka. Nakleja je się pod okiem, lub w linii przedłużającej dolną powiekę, można przykleić je całe, albo tylko sam brzeg. Mają delikatny klej, trochę się odkleja, przy pracy mięśni. Co mi się w nich nie spodobało? Zostawiły gluciasty klej, który musiałam zdjąć. Trochę naruszyły mój makijaż, więc lepiej stosować je bez zrobionego makijażu twarzy. Ale czy wtedy są aż tak bardzo konieczne? Nie sądzę. Bez makijażu twarzy osypane cienie można zetrzeć mokrą chusteczką. Fajny gadżet dla początkujących. Pomaga zrobić równy makijaż oka i w miarę równe kreski. :) 
cena: 0,97$
link
ocena: 7/10



A tu makijaż wykonany przy ich pomocy. :)


Case na iPhone 4, ładny solidnie wykonany, fajny case do przeglądania się. :)
cena: 0,96$
link
Ocena: 10/10


Zegarki są spore, dosyć ciężkie, solidnie wykonane, paski miłe w dotyku, na początku ciężko było je zapiąć bo są dość grube. Wszystko działa, baterie włożyłam sama. :) Aukcja jest nieaktywna więc dodaje link do sklepu.
cena: 2,06$
link do sklepu
ocena: 10/10








Skarpetki są bardzo dobrze wykonane, wygodne, ale ich tworzywo jest dość sztuczne. Po praniu zrobiły się na nich delikatne grudki, ale naprawdę małe. :)
cena: 0,83$
link
9/10




No i to co każda sroczka lubi najbardziej. :)


Efekt lustra nie jest aż takim lustrem jakbym sobie wymarzyła, czarny jednak prześwituje, niezbyt mi się to podoba. :) (nakładany na top no wipe)
efekt lustra 
cena: 1,79$
Ocena 9/10

Brokat jest dość spoko, wygląda trochę jak sugar efekt.
brokat
cena: 0,87$
ocena 10/10

Kameleon jest piękny, różowo- złoty, ślicznie się mieni. (nakładany na top no wipe)
kameleon 681
cena: 1,19$
ocena: 10/10



Te kameleony uwielbiam najbardziej, szczególnie numerek 6, bo bardzo widoczne są oba kolory turkus i fiolet. :) Numerek 2 też jest piękny zielono-żółty. :)  Oba nakładane na top no wipe.
cena: 0,85$
link
10/10



Oba brokaty są spoko, zwykłe brokaty, co tu więcej dodać. :P Czarny ma lepsze opakowanie bo turkus się rozsypuje.

cena: 0,96$
czarny brokat
ocena:10/10
cena: 0,87$
zielony brokat
ocena: 10/10


sobota, 15 kwietnia 2017

Pędzel czy gąbka? Flat top czy ścięty skośnie? Jaki pędzel wybrać? :)

Hej. :) Niejedna osoba pisała do mnie z zapytaniem o pędzle. Jaki do czego? Dlaczego ten a nie inny? Jak go używać, do czego służy?  Rynek obecnie jest na tyle szeroki, że tak naprawdę mamy nieograniczony wybór co do cen, rozmiarów, kształtów, jakości, typu włosia.
To jest moja mała kolekcja. Uważam, że im więcej tym lepiej, szczególnie jeśli malujecie kogoś. Kiedy ja zaczęłam interesować się makijażem używałam prowizorycznych pacynek, płaskich małych pędzli podkradzionych z kosmetyczki mamy.. Im więcej zaczęłam gromadzić tym bardziej doceniłam to niezbędne narzędzie. Dobre pędzle ułatwiają pracę, polepszają jej wykonanie i skracają czas wykonywanych czynności no i są po prostu bardziej przyjemne niż pacynki.
Ja na początku kupiłam pędzel do podkładu, pudru, konturowania, blendowania, małą precyzyjną kuleczkę (ołówek) i skośny pędzel do brwi. To wystarczyło na jeden pełny makijaż, ale wciąż brakowało mi narzędzi do lepszego blendowania, poprawek, drugiego makijażu itd. 
Różne modele, o różnych kształtach, włosiu, sprawiały, że dostrzegałam różnicę pomiędzy efektami, które dają. I tak od używania Hakuro za 15-20 zł zaczęłam używać M Brushy za 60 i wzwyż ( mówię o tych do oczu). Po takim teście, który trwa parę lat, odkryłam pędzle, kształty, które najbardziej mi odpowiadają. Pędzle, które wybrałam na początek, były podpowiedzią od innych dziewczyn, ale nie do końca byłam z nich zadowolona. Dlaczego? Odpowiedzi znajdą się niżej.


Pędzel czy gąbka? Co to za różnica?

Oto najczęściej zadawane pytanie podczas wyboru narzędzia do rozprowadzania podkładu.
Różnic jest parę. Gąbka daje lekkie wykończenie, rozświetlające, jej porowatość, kształt i giętkość powodują, że bardziej dociera do zakamarków naszej twarzy, sporo rośnie po zamoczeniu w wodzie. Fajną sprawą jest to, że zaraz po umyciu można jej używać a pędzla niestety nie. Minusami gąbek są niestety: krótka żywotność (3  msce do 6 mscy, rok to już rzadkość) ciężko się domywają, zostają na nich nieestetyczne smugi, pękają, robią się twarde ( nie wszystkie, ale trafiałam na takie), niestety nigdy nie wiadomo co znajduje się w środku, pędzel można umyć dokładniej. Neutralnymi cechami jest to, że trzeba je moczyć, a dla kogoś kto nie maluje się w łazience, jest udręką. No i to, że pochłania produkty, z jednej strony źle, ale z drugiej dobrze, bo nie pozwala na zrobienie maski.
Pędzel posłuży nam dłużej, szybciej i dokładniej się domywa, daje bardziej kryjące wykończenie, ale nie jest porównywalny z gąbką. Przed aplikacją należy delikatnie go zrosić. 
Jeśli chodzi o ceny, to można znaleźć pędzel w tej samej cenie co gąbkę, więc to nie gra roli. Osobiście bardziej wolę efekt, który daje gąbka, ale wkurzają mnie jej pozostałe cechy (trwałość, żywotność, mycie..wrr). Najlepiej oczywiście przetestować jedno i drugie, i wtedy wybrać. Każdy jest inny, ma różne potrzeby. 


Jaki kształt jest najlepszy???

Tak samo jak różne są kształty gąbek, tak samo wiele jest modeli pędzli. I tu pojawia się problem, który jest lepszy? 

No i znowu się powtórzę. Każdy jest inny, woli inne kształty, grubość włosia, trzonka, jakość, typ włosia itd. Wszystko zależy także od budowy, wielkości twarzy.  I do póki samemu się nie spróbuje to się nie dowie. :)

Jeśli chodzi o gąbki wolę jajka, ale ścięte skośnie. Lepiej przylegają do twarzy, są idealne pod oczy. :)


Pędzli do podkładu jest tak samo dużo. Mój ulubiony to ścięty skośnie, bo pozwala na aplikację korektora pod oczami i nie tylko. Najmniej praktyczne są pędzle "łopatki" "języczki". Pędzle do podkładu są zrobione z włosia syntetycznego, ponieważ najlepiej sobie radzi z wszystkimi produktami mokrymi tzn. podkład, korektor bazy itp. Najlepsze pędzle do podkładu mają krótsze i bardziej zbite włosie, ponieważ nie robią plam i smug. Przeważnie są miłe i włosie jest naprawdę dobrej jakości, ale zdarzają się też buble. Oczywiście plamy to nie zawsze wina pędzla, nie każdy podkład może być przeznaczony do aplikacji w ten sposób. Nie wyobrażam sobie aplikacji podkładu dłońmi, bo po prostu tego nie lubię, nie mówię, że jest to zły sposób. Nie pomalowałabym kogoś, bez pędzla do podkładu. 



I oto mój bubel pędzel Beauty Crew bce 30. Jest to pędzel o beznadziejnej jakości włosia. Włosie wypada, i jest poszarpane, nierówne na końcówkach, co jest nie do przyjęcia. 



I z takiego bubla jest pożytek. :P Mój pies się ucieszył. :D Tylko do tego ten pędzel się nadawał... 


Jakie włosie jest lepsze? Czym się różnią?

Jak pisałam włosie syntetyczne najlepiej sprawdza się do produktów mokrych kremowych. W moim przypadku wygrywa włosie naturalne, wiewiórki bądź kozy. Dlaczego? Pędzle z naturalnym włosiem o wieele lepiej rozcierają cienie, ponieważ ich struktura jest bardziej porowata. Niestety tanie pędzle z włosiem kozy jak np. Hakuro, są dla mnie zbyt kujące. M Brushe nie robią mi krzywdy, no ale niestety są 4 razy droższe. To samo tyczy się pędzli do twarzy, lepsze są z włosia naturalnego, nie tworzą plam. Twarz nie jest tak wrażliwa jak oko, no ale zawsze przyjemniej jest mieć miękki pędzel. Jest to moje odczucie, mój wniosek i mój wybór. ;)

Na zdjęciu w tle widzicie typowy kształt do pudru, który wcale w moim przypadku się nie sprawdził. Wolę pędzle "tulipany" bądź "jajka" lekko zwężające się na końcu. 



"Podstawowe" pędzle do konturowania..



.. I te, które ja wolę..


Jaki pędzel do czego służy?

W makijażu nie ma takiego czegoś jak bariery. I to właśnie chciałam Wam pokazać. Bo w internecie kształt skośnie ściętego pędzla do konturowania, jest najlepszy a ja go nie lubię, sięgam po niego w ostateczności.
To, że pędzel jest do pudru nie znaczy, że nie mogę nałożyć nim brązera jeśli tego chcę, podoba mi się efekt to dlaczego nie?? Jeśli pasuje Wam pędzel do oczu do używania na twarz, to co stoi na drodze? 

Ile pędzli potrzebuję?

Na co dzień używam jak najmniejszej ilości pędzli. Nie oznacza to, że zawsze jest to ten sam skład. Pędzle zazwyczaj po jednym użyciu idą do prania,bonie lubię używać brudnych. Mój makijaż dzienny to zazwyczaj 4 pędzle i mniej. Gąbka/ pędzel do podkładu, jeśli gąbka nie używam już pędzla do pudru, jeśli pędzel do podkładu to także pędzel do pudru, jajko do konturowania, różu, rozświetlacza spiralka do brwi i pędzelek jeśli używam pomady, jeśli kredki to sama spiralka.. I to wszystko. :) Mogłabym użyć siedmiu pędzli do każdej czynności, ale po co ? :)
Jednym pędzlem mogę zrobić cały makijaż twarzy. :) 
Pamiętajcie! :) Pędzel do pudru może okazać się lepszy do brązera, każdy znajduje w jednym modelu inne zastosowanie i to jest fajne. :) Nie stawiamy sobie granic. :)



czwartek, 13 kwietnia 2017

RECENZJA: cienie Melkior Professional: joyeux, orange, volcano, wild cherry, lilith

Lubię testować różne marki, a od Melkiora nigdy nic nie miałam. Postanowiłam się skusić, ponieważ często mają promocję 1+1 albo -40%. Zamówienie przyszło na drugi dzień, ekspresowo, i w takim ładnym opakowaniu. Cienie są ogromne, wielkie naprawdę wielkie w porównaniu ze standardowym wymiarem cieni Kobo, Inglota i Glamshadow mają aż 3,2g. W kasetce Inglota zmieściłam ich 12 gdzie przy standardowych cieniach wchodzi ich 24, a w Glamboxie na 12 cieni zmieściło się 5. 






Po zamówieniu tych kolorów kupiłam następne. Maty są prawdziwymi suchymi, lekko pylącymi się cieniami, satyny delikatnie odbijają światło. Metaliczne bardzo mocno połyskują, buty z nóg spadają, duochromy są śliczne, połyskujące i wyraziste, widać ich cień bazowy. Są to produkty bardzo dobrej jakości o mocnej pigmentacji. Lekką tego wadą jest to, że czerwienie dość widocznie barwiły moje M Brushe. Pigmentacja jest tak mocna, że pędzelkiem lekko dotykam cienia i zaczynam nim pracę, ponieważ przy nakładaniu dużej ilości na raz nie da rady zrobić nimi przejścia, powstaje jednolita chmura koloru. Dla początkujących może być to frustrujące, ale wystarczy nabierać mniej, strzepać nadmiar, bądź odcisnąć część na chusteczce. 



Od lewej:
orange, głęboka pomarańcz, lekko neonowa, matowa
lilith, matowy bordowy z nutką maliny
volcano, satynowy bordowo czerwony
wild cherry, matowy z ultra delikatnymi drobinami na oczach są prawie niewidoczne, fiolet z nutaąborda
joyeux, matowy róż, delikatnie brudny, świetny do użycia jako róż na policzki


Tu widzicie jak mocno są napigmentowane. :) Uważam, że trzeba nauczyć się ich używania. :) A potem to już czysta przyjemność. :) Na Instagramie możecie zobaczyć moje makijaże z nimi. :) zapraszam. ;)